Wciąż słyszymy od nauczycieli: „Nie da się tego zrobić. Próbowałam tysiąc razy”. Da się – jak zacząć chwalić mówią dr Magdalena Śniegulska i Magdalena Jurewicz, wykładowczynie Szkoły Edukacji Polsko-Amerykańskiej Fundacji Wolności i Uniwersytetu Warszawskiego.
Marzy nam się, by e-dzienniczki były pełne pozytywnych uwag. Teraz są tam głównie negatywne.
Magdalena Śniegulska: To postawiliście sobie bardzo ambitne zadanie.Dlaczego?
MŚ: Zacznijmy od tego, że nauczyciele, w znakomitej większości, chcą dobrze dla dzieci. Bardzo poważnie traktują swoją pracę i czują ciężar odpowiedzialności za wychowanie swoich uczniów. Najlepiej jak potrafią pragną przekazać wiedzę. Kłopot polega na tym, że nie mają do tego narzędzi, bo wychowali się w szkole, która funkcjonowała według zasad sprzed 200 lat. Szkole, która miała nauczyć posłuszeństwa i bezrefleksyjnego przyswajania wiedzy. To problem nas wszystkich. Magdalena Jurewicz: Zawsze miałam czerwony pasek, byłam świetną studentką, a od początku mojego życia zawodowego oduczam się tego, czego mnie nauczono w szkole. We współczesnym świecie cenione są rzeczy, których nie przekazuje się na lekcjach. Ba, nikt ich nie oczekiwał – ciekawość, myślenie pod prąd, szukanie dziur w całym, zadawanie kłopotliwych pytań. Szkoły wciąż tego nie uczą. Świat się zmienił i potrzebne są inne metody.Nauczyciele to wiedzą.
MŚ: Wiedzą, ale wielu jest wobec tej wiedzy bezradna. MJ: To, że ktoś nam powtórzył parę razy „zrób tak” nie znaczy, że zapamiętaliśmy, a na pewno nie to, że będziemy tak robić. Rozwiązanie zadania z matematyki przy tablicy nie znaczy, że się czegoś nauczyliśmy. Za każdym razem, gdy zaczynamy kolejny kurs w Szkole Edukacji, mówimy o podstawach warsztatowych pracy nauczyciela – czyli jak pracować z uczniami, jak sprawić, by nas słuchali i by chcieli się od nas uczyć. Często wtedy słyszymy: „Nie da się tego zrobić. Próbowałam/łem tysiąc razy. Teraz dzieci nie słuchają.” MŚ: No właśnie. Nie słuchają. Ale jak my, nauczyciele, się z nimi komunikujemy? Jak mówimy o nich do rodziców? Jakie głównie uwagi wpisują nauczyciele do dzienniczków?Te, które mówią o złym zachowaniu – nie słuchał, rozmawiał, biegał po klasie, nie przygotował się.
MJ: Dokładnie. Chwalenie to nie jest drugi biegun negatywnej uwagi. To coś zupełnie innego. Negatywna uwaga to konsekwencja bezradności. A nauczyciele są bezradni, bo ich głównym problemem jest dyscyplina. Pracują w dużych, przepełnionych klasach, niejednokrotnie w osamotnieniu mierzą się z wymagającymi uczniami, więc panuje chaos i uczniowie robią co chcą. Trudno wtedy chwalić. Dlatego namawianie do chwalenia to bardzo ambitne zdanie.Dyscyplina? Namawiacie do wojskowego rygoru?
MŚ: Wręcz przeciwnie. Z dyscypliną jest taki sam problem jak z uwagą w dzienniczku – automatycznie kojarzy się z czymś negatywnym. A dyscyplina to zapewnienie uczniom optymalnych warunków do uczenia się.Jak to zrobić?
MŚ: Poprzez przełożenie odpowiedzialności na dzieci za ich zachowanie. Dyscyplina to zasady, które pozwalają nam wszystkim w klasie usłyszeć się nawzajem. Chodzi to, by każdy głos był słyszalny i było na niego miejsce.
MJ: Jako nauczyciele mamy jakieś oczekiwania wobec dzieci – zakładamy na przykład, że one wiedzą jak się zachować, co mówić, a czego nie mówić, co to znaczy być grzecznym. Tymczasem warto sobie zadać pytanie: skąd mają to wiedzieć? One są pierwszy raz w szkole, pierwszy raz mają zajęcia z tym konkretnym nauczycielem. Poza tym, przecież „grzecznie” oznacza coś innego w teatrze, a innego – na dyskotece.
MŚ: Dzieci eksperymentują – to naturalne, tak uczą się o sobie, o świecie. Przekraczają granice, bo często nawet nie wiedzą, że jakieś istnieją. Jedno z dzieci na zajęciach z polskiego, podczas której uczyli się o zdrobnieniach, podało przykład: „siusiak“, i dostało negatywną uwagę. Dlaczego? Może w jego domu tak się mówi? Nauczyciel założył, że zachowanie ucznia to prowokacja. Zanim jednak wyciągniemy taki wniosek, musimy mieć pewność, że uwspólniliśmy zasady.
Czyli?
MŚ: Że wszyscy w klasie wiedzą, co wypada, a co nie wypada. W przypadku „susiaka” fajnie by było, żeby nauczyciel spokojnie porozmawiał z dziećmi, dlaczego czasem używamy takiej nieformalnej mowy, gdzie jej używamy i gdzie nie należy tego robić. Jak mamy się zachować u lekarza? Powiedzieć, że boli nas … No właśnie co?
Dzieci czują się bezpieczniej, gdy obowiązują zasady, bo ten wielki świat, który dopiero poznają, jest przez to bardziej przewidywalny. Zdarzają się dzieci, które mają duże trudności w rozpoznaniu i uczeniu się norm społecznych i one potrzebują większej pomocy. To nauka na całe życie, bo wszyscy funkcjonujemy według zasad i norm obowiązujących w społeczeństwie – są one oczywiście zmienialne i negocjowalne, ale ważne abyśmy się na wspólnie umówili jak należy postępować.
MJ: Dlatego takie ważne jest, by na początku określić zasady, które panują w klasie. Gdy mówimy o tym na zajęciach z nauczycielami, to zwykle słyszymy: „Ale w naszej szkole są zasady!“. Pytamy więc ile i gdzie wiszą. No i jest ich 16, i są w internecie. Kto zapamięta 16 zasad? Powinno ich być kilka, nie za dużo. Idealnie jak są pokazane wizualnie, czyli np. jak chcesz, by dzieci zostawały plecaki w jednym miejscu, przylej tam znaczek plecaka.
Jak na lotnisku – każdy wie gdzie iść.
MŚ: Dokładnie. Zgubisz się raz czy dwa, a potem się nauczysz i nie będziesz miał problemu na żadnym lotnisku świata. W życiu wciąż musimy się uczyć nowych zasad, bo inne obowiązują w różnych grupach i okolicznościach – inaczej się zachowujemy w domu, inaczej – w pracy, inaczej – w teatrze. To normalne.
Dzieci krzyczą? Powiedz im kiedy mogą, a kiedy nie. To my, nauczyciele, mamy wyjaśnić im reguły i pomóc im się dopasować. Ja mam swoją ulubioną zasadę, którą wprowadzam na zajęciach ze studentami: „Mówi jedna osoba, reszta uważnie słucha” i nawet moi studenci – dorośli ludzie! – mają z tym problem. Muszą się nauczyć.
MJ: Te zasady będą różne. Gdy pytamy nauczycieli, jak ważna jest dla nich dyscyplina – rozumiana jako posłuszeństwo, siedzenie w ławkach itp. – odpowiedzi bywają bardzo różne. Jedni chcą, by uczniowie siedzieli w ławkach i nie rozmawiali, innym nie przeszkadza, że chodzą po klasie. Każdy nauczyciel musi stworzyć swoje zasady, takie, by mógł uczyć i był słuchany. To podstawa do budowania relacji. A jak mam dobrą relację z uczniem, to jest większa szansa, że będzie chciał się ode mnie czegoś nauczyć.
MŚ: Nie wolno także zapomnieć, że ważny jest przykład nauczyciela. Jak są zasady w klasie, to obowiązują także jego. Dzieci nie da się oszukać. Uczniowie słyszą, że ważna jest współpraca w klasie, a zwraca im się uwagę, gdy chodzą grupami i rozmawiają na lekcji. Słyszą, że trzeba być kreatywnym, a nauczyciel czyta wykład z kartki.
Dlaczego warto chwalić?
MŚ: Wielu nauczycieli myśli, że koncentrowanie się na błędach, to najskuteczniejszy sposób nauki. A już od dawna wiadomo – i jest na to cały szereg badań – że pokazywanie dziecku, co już potrafi, czego samo dokonało i chwalenie za te osiągnięcia, jest dużo skuteczniejsze. Znany jest nawet wskaźnik – 2:3 – aby zrównoważyć dwa negatywne komunikaty musimy usłyszeć trzy pozytywne.
A nauczyciele kierują uwagę na braki dziecka, pomijając jego mocne strony.
MŚ: Korygują, zwracają uwagę, napominają i narzekają. W konsekwencji nie zmienia się zachowanie dzieci. Gorzej – one czują, że nie są w stanie sprostać oczekiwaniom nauczycieli, że ciągle zawodzą i nie potrafią nic zrobić poprawnie. To powoduje ciągłe napięcia w kontaktach między rodzicami, nauczycielami i dziećmi. Zmiana jest możliwa, jeśli nauczymy się kierować uwagę na pozytywne strony, na sukcesy, nawet te najdrobniejsze.
MJ: Zastanówmy się także, czy uwaga jest sprawiedliwa, czy reakcja jest odpowiednia, bo zdarza nam się przesadzać. Pamiętam przykład chłopca, który miał kłopoty z uwagą, był bardzo impulsywny. Któregoś dnia przyniósł do szkoły nóż. Szkoła od razu wezwała policję. Potem okazało się, że nauczycielka przyrody poprosiła o przygotowanie się do lekcji. Do ćwiczeń potrzebny był nóż, chłopiec nie dosłuchał jej do końca i nie usłyszał, że nauczycielka te noże zapewni.
A on się przygotował do lekcji.
MJ: Pierwszy raz od dawna, bo bardzo lubił przyrodę.
Straszne.
MŚ: Albo inny przykład – jeden uczeń zdenerwował się na koleżankę i na kartce zaczął wypisywać oblegi pod jej adresem. Po czym kartkę zmiął i wrzucił do kosza. Z psychologicznego punktu widzenia – super, bo zachęcamy przecież do nazywania emocji i kanalizowania tych złych w bezpieczny sposób. Nikogo nie obraził, uspokoił się, było super. Ale inny uczeń znalazł tę kartkę i pokazał ją tej koleżance, a ona nauczycielce. Uczeń został ukarany.
Za co?
MŚ: No właśnie nie wiem. Uczeń sobie poradził świetnie, nauczyciel – gorzej. W szkole wciąż funkcjonuje przekonanie, że nauczyciel ma władzę i ma pilnować, by wszyscy byli mili i posłuszni. A przecież chodzi o to, żebyśmy uczyli tak, by uczniowie sami z siebie czuli, że chcą tacy być. Uczę się czegoś, bo jestem z tego dobry i mnie chwalą. Mówię, co myślę, bo do tego jestem zachęcany. Oczywiście z szacunkiem do innych.
Młodzi ludzie są pod ogromną presją, mają przeładowane programy, dodatkowe zajęcia, a chcą sprostać oczekiwaniom dorosłych: nauczycieli i rodziców. Dokonują często wyborów, angażują się w coś, bo tego się od nich oczekuje. Olbrzymim wysiłkiem kończą szkołę z piątkami, ale nie mają świadomości swoich mocnych stron. Mogą przejść cały system edukacji bez odkrycia w czym są dobrzy, co lubią naprawdę.
Znam nauczycieli, którzy potrafią pokazywać dzieciom ich mocne strony, pomagają odkrywać pasje, nie boją się chwalić – dzieci ich kochają, ale mają przeciwko sobie innych nauczycieli. „Bo ty ciągle coś wymyślasz!” – słyszą.
MJ: Jest wielu nauczycieli, którzy tak uczą i wielu płaci za to wysoką cenę. Czasem za wysoką, bo to nie jest zadanie dla jednej osoby w szkole. Ale jest coraz lepiej – coraz więcej nauczycieli tak pracuje, bo to sposób, by nie tylko uczyć skutecznie, ale i z przyjemnością. Takie podejście ratuje nauczyciela przed frustracją i wypaleniem. MŚ: Mam wrażenie, że najlepiej jest w szkołach podstawowych, wśród nauczycieli klas 1-3 jest już wiele otwartych, kreatywnych osób. Nie najgorzej jest dalej w podstawówce, ale już w liceum jest trudniej.Dlaczego?
MJ: Liceum kończy się maturą i panuje przekonanie, że nie da się do niej przygotować ucząc alternatywnymi metodami. Należy wymagać, krytykować, stawiać jedynki, uczyć jednego, określonego sposobu myślenia, bo tego wymaga klucz maturalny. A mamy dowody, że tam gdzie uczy się innymi metodami wciąż można osiągnąć jedno i drugie – dobre oceny z matury i wychowanie zaangażowanego, świadomego siebie i otaczającego go świata młodego człowieka. Warto przebić się przez paradygmat karania. MŚ: Nauczyciele boją się chwalić, bo myślą, że to zepsuje ucznia. Nie jestem w stanie nawet zliczyć ile razy słyszałyśmy: „Postawię szóstkę, to przestanie pracować”. Namawiamy wtedy, by postawiać, i zobaczyć co się stanie. I co się okazuje? Uczeń przebija najśmielsze oczekiwania i jest jeszcze lepszy.Chwalcie nauczyciele!
MŚ: To apel do wszystkich dorosłych! Chwalcie dzieci i siebie nawzajem. My, dorośli, także potrzebujemy pochwał, a tak rzadko je dostajemy.- Natychmiast i często, nawet za najmniejsze postępy
- Szczerze i wprost formułując wypowiedź(bez ironii i aluzji)
- Krótko (3-4 słowa)
- Bez dodatkowych komentarzy
- Pozytywnie - nie stosować pochwał z „nie”, np.: O! nie pobiłeś dziś kolegi, super!
dr Magdalena Śniegulska – psycholog z dwudziestoletnim doświadczeniem, pracownik Zakładu Psychologii Klinicznej Dziecka Uniwersytetu SWPS. W Szkole Edukacji wykłada przedmioty psychologiczne.
Magdalena Jurewicz – socjolożka, pracująca z dziećmi i młodzieżą oraz ich rodzicami. W Szkole Edukacji współprowadzi przedmioty wychowawcze oraz psychologiczne.
Szkoła Edukacji powstała w 2015 roku na mocy porozumienia pomiędzy Polsko-Amerykańską Fundacją Wolności i Uniwersytetem Warszawskim. Oferuje bezpłatne studia podyplomowe dla przyszłych nauczycieli j. polskiego, historii, matematyki i biologii, a także kursy doskonalące dla nauczycieli, którzy poszukują nowych rozwiązań w edukacji.