Moją ulubioną metodą na pozytywną dyscyplinę w klasie jest „tajemniczy klient”. Znajoma, która pracuje w amerykańskim fast foodzie, powiedziała mi kiedyś, że do sieci ich restauracji przychodzą kontrolerzy, ale nie wyglądają jak typowi kontrolerzy. Może to być pani z dzieckiem, albo para emerytów, i nikt w restauracji nie wie o kontroli, bo chodzi o to, by standardy zawsze były wysokie, a nie dlatego, że ktoś je akurat sprawdza. Spodobało mi się to.
Wybieram sobie jednego ucznia, którego zadaniem jest obserwowanie klasy i pozostali nie wiedzą kto nim jest, aż do końca lekcji. Wtedy „tajemniczy klient” ujawnia się i podsumowuje zachowanie kolegów i koleżanek – chwali tych, którzy mieli coś ciekawego do powiedzenia, zaangażowali się lub zrobili coś fajnego. To ciekawe na co „tajemniczy klient” zwróci uwagę, bo oprócz tego, za co ja zwykle ich chwalę, oni wykazują inicjatywę i mnie zaskakują. Słyszę np. „Tomkowi należy się nagroda za dobre zachowanie, bo nie dał się sprowokować, gdy Oskar zaczepiał go pod ławką” albo „Klara związała włosy i wreszcie jej nie wpadały w oczy, więc zdążyła z rozwiązywaniem ćwiczenia”.
Nie na każdej lekcji jest „tajemniczy klient”, ale to tylko dodaje tajemnicy.
Katarzyna W., nauczycielka biologii z Kutna