Ćwicz mózg jak mięśnie

Od „Nie zrobię tego!“ do „Udało mi się” jest długa droga, ale tak powinno być.  Ćwiczenia są dobre dla naszego mózgu. Co ciekawe –  pytanie „Jak to się robi?“  znajduje się dokładnie w połowie tej drogi. 

Była końcówka lat 50-tych. W nowojorskiej publicznej szkole nr 153 na Brooklynie dzieciom robiono teksty na inteligencję i te z wyższym IQ nagradzano – siedziały bliżej na lekcjach, nosiły dzienniki do pokoju nauczycielskiego, na uroczystościach maszerowały ze sztandarem. Bardzo to złościło 12-letnią Carol Dweck. „Z jednej strony nie wierzyłam, że wynik testu był taki ważny, ale z drugiej strony, jak każde dziecko, chciałam być zauważona, nagradzana, odnosić sukcesy”. 

„Od tamtego złego doświadczenia wszystko się zaczęło” – mówiła po latach Carol Dweck, która skończyła psychologię, zrobiła doktorat na Yale i została sławnym psychologiem oraz profesorem na prestiżowym Uniwersytecie Stanforda. Całe swoje zawodowe życie skupiła na badaniach wpływu porażki na uczniów, jest twórczynią teorii „Growth mindset”, która opisuje jak przekonania o swojej inteligencji wpływają na proces nauki.  

Każdy pedagog słyszał, że wiara nauczyciela w ucznia sprawia, że uczeń zaczyna w siebie wierzyć, co motywuje go do nauki. Carol Dweck w swoich konkluzjach idzie jeszcze dalej – wrodzona inteligencja i talenty nie są tak ważne, jak praca nad nimi. Wysiłek, jaki wkłada się w naukę czegoś nowego, jest dla mózgu jak ćwiczenia dla ciała. Wyniki jej badań pokazują, że uczniowie, którzy w to wierzą, odnoszą lepsze wyniki, chętnej także ciężej pracują, bo rozumieją, że to tylko kwestia czasu – i ciężkiej pracy! – by im się udało odnieść sukces. 

Teoria „Growth mindset” jest bardzo popularna w krajach angloamerykańskich, uczą się jej przyszli nauczyciele, wdrażają ją szkoły. Potwierdzają ją badania neuroanatomów i neurologów – mózg ludzki jest bardzo elastyczny, myślenie i rozwiązywanie problemów wzmaga tworzenie nowych połączeń neuronowych, co oznacza, że możemy ćwiczyć nasz mózg. Lekarze namawiają starszych ludzi do rozwiązywania krzyżówek i sudoku, ale emerytura to trochę późno na takie ćwiczenia. 

Wiedzę o tym, że ciężka praca nad rozwiązaniem zadania z matematyki ma wielkie zalety i jest tak samo ważna, jak bieganie i zdrowe odżywanie, powinniśmy wynosić już z podstawówki. 

„Nie zrobię tego” to dobry początek

Aby jednak uczeń miał szansę uwierzyć, że mózg należy ćwiczyć jak mięśnie, musi trafić na nauczyciela, który mu to powie. To wystarczy, co potwierdzają badania. 13-latkowie, którym wyjaśniono, że mózg wymaga ćwiczenia i że trudne problemy to wyzwania, które z czasem staną się bułką z masłem, osiągali lepsze wyniki w nauce. 

Znaczący efekt ma postawa nauczyciela – uczniowie, których nauczyciele skupiali się na inteligencji, nagradzali tych, którym coś łatwo przychodziło, mieli gorsze wyniki, niż ci, których nauczyciele skupiali się na ciężkiej pracy i chwalili włożony wysiłek.  

Naprawdę wystarczy sama pochwala za to, że ktoś próbuje rozwiązać problem. Tak, próbuje! Wynik tego wysiłku nie ma aż takiego znaczenia, co ładnie pokazuje drabina ilustrująca teorię Dweck. Ma ona osiem stopni i żeby dość do ostatniego – „Udało mi się!“ – trzeba przejść wiele innych, zaczynając od „Nie zrobię tego!“. Co ciekawe –  pytanie „Jak to się robi?“  znajduje się dokładnie w połowie. Choć wniosek przeczy naszemu dorosłemu doświadczeniu, to jednak ochota do tego, by spróbować to już pół sukcesu i za dobre chęci zdecydowanie należy się pochwała. 

Czy można wierzyć w każdego ucznia?

Dweck zastrzega, że wiara w ćwiczenie mózgu nie powinna być utożsamiana z samymi pochwałami za ciężką pracę. Chodzi o mówienie prawdy o prawdziwych osiągnięciach ucznia, rozpoznawanie braków i wspólną pracę – nauczyciela i ucznia – by je wyrównać. Wspólnie pracują nad tym, by uczeń mógł się rozwijać. To uczeń jest punktem wyjścia, to on dyktuje tempo, bo mierzy się on z samym sobą. Nauczyciel pomaga mu być mądrzejszym. Dużo tu więcej możliwości do chwalenia, niż gdy punktem wyjścia są najbystrzejsi w klasie, prawda?

Bo nie o szóstki od góry do dołu tu chodzi. – Najlepszy prezent, jaki można dać dziecku to nauczyć je kochać wyzwania, pokazywać, że błędy są ekscytujące, a wysiłek włożony w rozwiązywanie problemu może cieszyć, że warto się uczyć a nie tylko wiedzieć. W ten sposób dzieci nie zostaną niewolnikami pochwał od innych, ale budują swoją wartość na własnej pewności siebie – mówi Carol Dweck. 

Czy jest z tego jeden wniosek? Może taki, że łatwo wierzyć z zdolnego ucznia, ale wiara w to, że mózg się rozwija, pozwala wierzyć w każdego ucznia. 

Wpływ pochwały na wyniki uczniów

Zielony – gdy nauczyciel chwali włożony przez ucznia wysiłek w wykonanie zadania
Pomarańczowy – gdy nauczyciel chwali inteligencję i naturalne talenty

Za www.mindsetworks.com. Wyniki badania wpływu pochwał na 11-latków, przeprowadzone przez Carol Dweck and Claudię Mueller (Uniwersytet Columbia, 1988 r.)

Podzielcie się opinią o tym, co Wasza szkoła robi świetnie i co można poprawić. Wspólnie tworzymy listę dobrych praktyk.

Bo szkoła to my!